Dzień I – poniedziałek
Wyjechaliśmy z Nekli planowo około 6.30. Podróż minęła szybko i szczęśliwie. Na miejscu wita nas szef hotelu i od razu zaprasza na śniadanie. Po posiłku kwaterujemy się i szybko wybiegamy na pierwszy trening. Wybiegamy, ponieważ do naszej bazy treningowej, którą jest boisko „Orlik” i sala gimnastyczna w Szkole Podstawowej w Jastrowiu, mamy ok. 1,5 kilometra. To chyba jedyna wada naszego miejsca zamieszkania, ponieważ sam hotel jest naprawdę wysokiej klasy, pięknie usytuowany nad samym brzegiem jeziora.
Pierwsze zajęcia na „Orliku” i pierwsza ciężka praca treningowa. Wszyscy chętnie i z zaangażowaniem przykładali się do ćwiczeń, dlatego na koniec nagroda dla wszystkich – bitwa na śnieżki, „zieloni” na „pomarańczowych”. Zwycięzców nie było… W dobrych humorach wróciliśmy do hotelu na obiad. Po obiedzie niemiła wiadomość, „Głuchy” źle się czuje. Nie ryzykujemy, bo jeszcze w sobotę miał gorączkę, więc zostaje w ośrodku pod opieką Sebastiana, a my ruszamy po raz drugi tego dnia tą samą drogą, tym razem na trening w hali.
Po powrocie mamy trochę czasu dla siebie, później kolacja i do pokoi na zasłużony odpoczynek. Jutro kolejny pracowity dzień …
Dzień II – wtorek
Wstajemy dość wcześnie, jemy śniadanie i ruszamy w drogę na trening. Dzisiejszy dzień jest trochę inny niż zaplanowaliśmy, ponieważ dostaliśmy zaproszenie na turniej halowej piłki nożnej rozgrywany w tutejszej szkole. Wystawiamy do rozgrywek dwie drużyny, jedną złożoną z piątoklasistów, drugą z szóstoklasistów. Jak się okazało „młodsi” okazali się lepsi i zajęli w zawodach drugie miejsce. „Starsi” musieli zadowolić się trzecią pozycją. Najlepszym bramkarzem zawodów został wybrany przez trenerów Patryk Dębski. Turniej trwał od godziny 9.00 do 13.00, rezygnujemy więc niestety z treningu zarówno na powietrzu jak i w hali, a po popołudniu wybieramy się do pobliskiego Złotowa na pływalnię. Po wodnym relaksie jeszcze tylko „niezbędne” odwiedziny w Tesco i wracamy do ośrodka na kolację.
Dzień III – środa
Śnieg, wszędzie śnieg … Ranek wita nas opadami śniegu, musiało jednak zacząć padać już dużo wcześniej, ponieważ jest go naprawdę sporo. Mimo wszystko decydujemy się, zgodnie z planem, na trening na powietrzu. Jemy więc śniadanie i wybiegamy w teren. Tylko ciągły ruch powoduje, że nie marzniemy - inna motywacja była dzisiaj niepotrzebna . Chłopcy, podzieleni na dwa zespoły, dzielnie rywalizowali przez blisko godzinę w różnych konkurencjach szybkościowych. Na koniec najprzyjemniejszy element treningu, czyli mecz i można wracać do hotelu. Po powrocie wszyscy z przyjemnością zjedliśmy obiad i udaliśmy się na zasłużony odpoczynek. I tu niespodzianka, „niesamowicie zmęczeni” zawodnicy nagle cudownie odpoczęli i pokoje wręcz pękały od hałasu.
O 16.30 ponownie jesteśmy na treningu, tym razem w hali. Naprawdę, aż miło było dzisiaj patrzeć, jak chłopcy pracują nad skocznością, zwinnością i koordynacją. Kończymy miniturniejem o symboliczne „Prince Polo” i wracamy do ośrodka. Po drodze tradycyjna wizyta w „Biedronce”, z której „piątka” zwycięzców wychodzi z wygranym batonikiem. Po kolacji spotykamy się w świetlicy na zajęciach teoretycznych - głównym tematem dzisiaj są zasady zdrowego odżywiania na przykładzie zawodowych piłkarzy. Ku zaskoczeniu chłopców okazuje się, że naprawdę niewiele trzeba zrobić, żeby wiele poprawić. Dyskusja trwa aż do meczu Ligi Mistrzów, który wspólnie oglądamy na ogromnym telewizorze. Na razie jest 2:0 dla Milanu…
Dzień IV – czwartek
Dzień rozpoczynamy podobnie jak każdy wcześniej, od pysznego śniadania. Plan na dzisiaj jest prosty – dwa treningi i wyjazd na pływalnię.
Wychodzimy z ośrodka ok. 9.00 i ruszamy w kierunku centrum Jastrowia. Celem naszym jest piękna hala sportowa, na której dzięki uprzejmości trenera drużyn młodzieżowych Polonii Jastrowie, pana Ryszarda Ludewicza, przeprowadzamy wspólny trening z drużyną trampkarzy tego klubu. Początkowo mieliśmy zagrać mecz kontrolny, ale dochodzimy do wniosku, że tak duża ilość śniegu na boisku po pierwsze zaprzecza celowości takiej gry, a po drugie jest także niebezpieczna dla młodych piłkarzy. Spotykamy się więc w hali i wcale tego nie żałujemy. Ciekawe zajęcia, bardzo miła atmosfera i nowe znajomości, to efekt końcowy dzisiejszego spotkania. Jesteśmy bardzo zadowoleni, nie dość, że fajnie, trochę inaczej potrenowaliśmy, to jeszcze poznaliśmy bliżej nowych kolegów. Cieszymy się tym bardziej, że także na jutro dostajemy zaproszenie na wspólny trening. Wracamy do hotelu idealnie trafiając na obiad.
O 14.30 wychodzimy na kolejny trening, tym razem w teren. Rozgrzewka jedyna w swoim rodzaju, na tafli zamarzniętego jeziora przeradza się w bitwę na śnieżki. Drugą część treningu przeprowadzamy w pobliskim parku i oczywiście także kończymy śniegową bitwą. Krótko po tym siedzimy już w busie i jedziemy do Złotowa na basen. Przez prawie dwie godziny okupujemy tamtejszą pływalnię (głównie jacuzzi ). Wracamy zmęczeni, ale bardzo zadowoleni.
Po kolacji spotykamy się jeszcze w świetlicy na zajęciach teoretycznych. Tym razem rozmawiamy o wpływie motywacji na wynik sportowy. Na koniec wspólnie oglądamy cały dzisiejszy materiał zdjęciowy i filmowy. Brzuchy od śmiechu bolą nas do teraz …
Dzień V – piątek
Tak samo jak dnia poprzedniego wstajemy ok. 8.00 i schodzimy na śniadanie. Godzinę później po raz ostatni już maszerujemy do hali jastrowskiego gimnazjum na wspólny trening z tutejszymi młodymi piłkarzami. Chłopcy już samą wzajemną obecnością motywują się do solidnej pracy. Widać to w każdym ćwiczeniu, każdym podaniu i strzale. Kończymy trening rozgrywając mini-turniej, następnie szybko przebieramy się, z żalem żegnamy się z nowymi kolegami, i ruszamy w drogę powrotną.
Mamy dzisiaj bardzo napięty grafik, więc szybko zjadamy obiad, odpoczywamy tylko godzinę i wychodzimy na drugi tego dnia trening. Dalej ćwiczymy zwinność, gibkość i koordynację. Dodatkowo pracujemy nad techniką przyjęć i podań piłki. Trening mija bardzo szybko, tym bardziej, że nie jesteśmy zmuszeni do męczącego powrotnego marszu do ośrodka. Przed salą gimnastyczną czeka już bus, który w kilkanaście minut zawozi nas na basen. Po raz ostatni w czasie tego obozu korzystamy z wodnego relaksu. Dwie godziny później „odwiedzamy” Tesco i wracamy do naszej bazy w Leśnej Chacie.
Dzisiaj ostatni wspólny wieczór, więc chłopcy mają więcej luzu i czasu dla siebie. W pokojach gwar i dużo śmiechu…a co mi tam, zasłużyli – zresztą to równie ważne jak praca treningowa.
Dzień VI – sobota
Ostatnia pobudka, ostatnie śniadanie, ostatni trening. Dokładnie w takiej kolejności spędziliśmy nasz sobotni poranek. Krótka rozgrzewka, wizyta w terenie i półgodzinna gra zakończyły nasze obozowe zmagania. W drodze powrotnej chłopcy oczywiście zmierzyli się jeszcze w bitwie na śnieżki.
Jesteśmy z powrotem w ośrodku ok. 11.00 i rozpoczynamy pakowanie. Jednym wychodziło to lepiej, drugim gorzej, ale na szczęście tuż przed 13.00 jesteśmy w komplecie na dole z walizkami i siadamy do obiadu. Po posiłku żegnamy się miłymi gospodarzami, pakujemy sprzęt i siebie do autokaru, i ruszamy w drogę do domu. Podróż minęła bardzo szybko, udało się nam nawet zrobić postój w Mc Donaldzie, a chłopcom wydać ostatnie pieniądze:) Szczęśliwie dojeżdżamy do Nekli przed 17.00. Rodzice już czekali…
Spędziliśmy w Jastrowiu prawie 6 dni, odbyliśmy 11 treningów i zagraliśmy w jednym turnieju halowym. Pod względem sportowym był to bardzo udany czas. Chłopcy mieli możliwość zobaczyć, a przede wszystkim poczuć na własnej skórze przedsmak codziennego życia piłkarza. Jednak najważniejsze było to, że przez cały ten czas mogli być razem, jeszcze bliżej poznać się i dzięki temu bardziej zintegrować. To bardzo ważne dla funkcjonowania zespołu sportowego. Dla mnie, jako trenera, był to też dobry czas, udało się zrealizować prawie wszystkie wcześniejsze założenia treningowe. Wiem, że i chłopcy są bardzo zadowoleni z pobytu na obozie. A pytania, które dzisiaj najczęściej słyszałem, „Możemy zostać dłużej?” i „Czy latem też przyjedziemy?”, tylko to potwierdzają. No cóż, lato już niedługo, a trenować gdzieś trzeba…
Mateusz Jackowski